Zapraszam na innego bloga Freestyle Grou
Link: freestyle-group.blogspot.com
Oczywiście Hogwart nadal czynny!
Informacje
Nasz Blog został oficjalnie otwarty 27.04.2016! Zapraszamy do dołączenia!!!
wtorek, 31 maja 2016
poniedziałek, 16 maja 2016
Od Jacka
Szedłem przez korytarz. Zajęcia się skończyły i miałem wolne. Ruszyłem do wieży Ravenclawu. Postukałem w kołatke,odpowiedziałem na zagadkę i wszedłem do środka. Parę krukonek śmiały się z dwóch krukonów grających w gargulki. Reszta uczniów jeszcze nie była. Wszedłem do dormitorium i odłożyłem książki przebrałem się po czym udałem się na błonia. Usiadłem pod drzewem. Z kieszeni bluzy wybiegł Mimey i zaczął myć sobie pyszczek. Spojrzałem w dal. Widać było wielkie i ciemne burzowe chmury na horyzoncie. Powietrze było ciężkie. Włożyłem ręce do kieszeni,a po pięciu milczących minutach założyłem ręce za głowę. Mimey sobie łaził,łaził i łaził. Gdy w końcu wstałem chcąc udać się do biblioteki poczytać zobaczyłem,że nie ma go przy mnie. Nie panikowałem jak inni. Spokojnie zacząłem chodzić po błoniach i go szukać. Nie wejdzie do wody. Za bardzo się boi. Nagle zobaczyłem kogoś kto trzymał mojego szczura. Podszedłem do ktosia.
- To mój szczur - powiedziałem chłodno jak zwykle.
Ktoś?
- To mój szczur - powiedziałem chłodno jak zwykle.
Ktoś?
niedziela, 8 maja 2016
Od Jona CD Meg
W trakcie jedzenia Jon poczuł nagle na swojej białej czuprynie coś mokrego. Gdy tego dotknął, okazało się lepkie.,.usłyszał donośny śmiech ze stołu Slytherinu. Wszyscy Gryfoni rzucili im zabójcze spojrzenia. Odwieczna walka. Któremuś z jego kolegów puściły nerwy, krzyknął coś z podniesioną różdżką, a taca z ciastem poleciała prosto na głowy Ślizgonów. I chociaż brzmi to śmiesznie, rozpętała się wojna na jedzenie. Jon szybko schował się pod stół, do walki dołączyły pozostałe domy. Wrzaski nauczycieli były na nic, nie mogli zapanować nad młodzieżą. Jedyną osobą mogącą coś zdziałać, był nieobecny w tym dniu dyrektor. W całym tym zamieszaniu tłum popchał Jona aż do stołu Krukonów, nie był jednak tam sam. Charakterystyczna szata Slytherinu z ciemnozielonymi dodatkami zamajaczyła mu przed oczami. Po chwili zauważył też blond włosy spływające kaskadą po ramionach dziewczyny. Ile razy jeszcze dzisiaj na siebie wpadną?
- Żyjesz?! - próbował przekrzyczeć hałas
W ostatniej chwili pociągnął Meg za kostkę, a parę centymetrów przed nią rozbił się placek truskawkowy.
{M?Brak weny ;_;}
czwartek, 5 maja 2016
Od Meg CD Jona
-Przeprosić?-prychnęłam.-Raczej błagać o wybaczenie. Przez Ciebie Slytherin stracił 10 punktów.
-Wiesz w prawdzie to ty się za głośno odezwałaś. Ja tylko mówiłem o plotkach, a to że się zdenerwowałaś to nie moja wina.
-A więc tak wyglądają twoje przeprosiny? Bardzo oryginalne.
-Ech przepraszam, serio. Nie wiem jaki diabeł dzisiaj we mnie wstąpił. Głupio mi.-mruknął spuszczając wzrok.
-Skoro..skoro Ci głupio to chyba mogę..Ci wybaczyć..a-ale jeśli jeszcze raz coś takiego się stanie to potraktuję Cię drętwotą! I nie rób szczenięcej miny. Nie działa to na mnie.
-Ja nic nie robię.-zaśmiał się cicho.-I poznajmy swoje imiona jak na ludzi przystało. Jestem Jon.
-Meg.-powiedziałam.
Przecież znamy już swoje imiona, po co taka formalność? Głupek.
Wreszcie korek się ruszył i mogliśmy wejść do Wielkiej Sali. Chciałam jak najszybciej oddalić się od tego całego Jona. Był dziwny. Lub bynajmniej nie taki jak chłopacy z mojego domu. Wraz ze znajomymi usiedliśmy przy naszym stole. Z daleka zobaczyłam jak Jon pije sok. W sumie..czemu by się nie zemścić, co z tego że mu wybaczyłam.
Rzuciłam zaklęcie Wingardium Leviosa, a ów sok zaczął latać. Uśmiechnęłam się pod nosem i zajęłam swoim jedzeniem.
(Jon?)
-Wiesz w prawdzie to ty się za głośno odezwałaś. Ja tylko mówiłem o plotkach, a to że się zdenerwowałaś to nie moja wina.
-A więc tak wyglądają twoje przeprosiny? Bardzo oryginalne.
-Ech przepraszam, serio. Nie wiem jaki diabeł dzisiaj we mnie wstąpił. Głupio mi.-mruknął spuszczając wzrok.
-Skoro..skoro Ci głupio to chyba mogę..Ci wybaczyć..a-ale jeśli jeszcze raz coś takiego się stanie to potraktuję Cię drętwotą! I nie rób szczenięcej miny. Nie działa to na mnie.
-Ja nic nie robię.-zaśmiał się cicho.-I poznajmy swoje imiona jak na ludzi przystało. Jestem Jon.
-Meg.-powiedziałam.
Przecież znamy już swoje imiona, po co taka formalność? Głupek.
Wreszcie korek się ruszył i mogliśmy wejść do Wielkiej Sali. Chciałam jak najszybciej oddalić się od tego całego Jona. Był dziwny. Lub bynajmniej nie taki jak chłopacy z mojego domu. Wraz ze znajomymi usiedliśmy przy naszym stole. Z daleka zobaczyłam jak Jon pije sok. W sumie..czemu by się nie zemścić, co z tego że mu wybaczyłam.
Rzuciłam zaklęcie Wingardium Leviosa, a ów sok zaczął latać. Uśmiechnęłam się pod nosem i zajęłam swoim jedzeniem.
(Jon?)
Od Simona CD Tiago
- Pff... Nigdzie. Po co Ci to? - zapytałem niezbyt miło.
- Aha. - powiedział. Nie... Nie mogłem dłużej tego ukrywać.
- Ja... Chciałem uciec. Od wszystkiego. Jest tego za dużo. Mam dość tego zgiełku i... I tego... - westchnąłem. - Że nikt się mną nie interesuje. Co prawda mam dziwny charakter, ale toleruje innych. Tylko nie szlamy i idiotów z Hufflepuffu. Nie wspominając już o Gryffindorze.
Tiago rozśmiał się.
- Trochę duże masz wymagania! - uśmiechnął się. Jego uśmiech był taki... Taki ,,śmieszny". Nie mogłem się oprzeć i roześmiałem się razem z nim.
***
Zaczęło się ściemniać. Musieliśmy już wracać. Dobrze mi się z nim rozmawiało.
Nastał czas na kolacje i sowy zaczęły przylatywać z wieczorną pocztą. Wśród nich zauwazyłem Amy. Ciekawe co to? Koperta wylądowała w mojej owsiance. Otworzyłem kopertę. To od mamy.
Drogi Simonie!
Wydarzyło się nieszczęście. Wczoraj, rano, gdy ojciec jechał do pracy, jakiś idiota wjechał w nasze auto. Ten ,,ktoś" uszedł z życiem, ale ojciec... Niestety nie... To dla ciebie na pewno wielki szok. To już się nie odstanie. Niestety nie możesz przyjechać na pogrzeb. Nie mogę powiedzieć czemu.
- Aha. - powiedział. Nie... Nie mogłem dłużej tego ukrywać.
- Ja... Chciałem uciec. Od wszystkiego. Jest tego za dużo. Mam dość tego zgiełku i... I tego... - westchnąłem. - Że nikt się mną nie interesuje. Co prawda mam dziwny charakter, ale toleruje innych. Tylko nie szlamy i idiotów z Hufflepuffu. Nie wspominając już o Gryffindorze.
Tiago rozśmiał się.
- Trochę duże masz wymagania! - uśmiechnął się. Jego uśmiech był taki... Taki ,,śmieszny". Nie mogłem się oprzeć i roześmiałem się razem z nim.
***
Zaczęło się ściemniać. Musieliśmy już wracać. Dobrze mi się z nim rozmawiało.
Nastał czas na kolacje i sowy zaczęły przylatywać z wieczorną pocztą. Wśród nich zauwazyłem Amy. Ciekawe co to? Koperta wylądowała w mojej owsiance. Otworzyłem kopertę. To od mamy.
Drogi Simonie!
Wydarzyło się nieszczęście. Wczoraj, rano, gdy ojciec jechał do pracy, jakiś idiota wjechał w nasze auto. Ten ,,ktoś" uszedł z życiem, ale ojciec... Niestety nie... To dla ciebie na pewno wielki szok. To już się nie odstanie. Niestety nie możesz przyjechać na pogrzeb. Nie mogę powiedzieć czemu.
Przepraszam, że tak krótko,
Mama.
Łzy napłynęły mi do oczu. Wziąłem list i pobiegłem do lochów. Co to był za "idiota", jak go nazwała mama. Skąd był? Jak wyglądał? Z rozmyślań wyrwał mnie Tiago, który zapytał się:
- Simon, co jest?
Otarłm oczy i powiedziałem:
- Mój... Mój ojciec nie żyje...
Krzyknąłem ze złości i rozpaczy.
<Tiago? Pls jakaś akcja!>
Od Jona CD Meg
Eliksiry dobiegły końca, jeszcze nawet dostał Z, zadowalający. No cóż...na więcej u Snape`a nie miał co liczyć. I tak dostał tą ocenę głównie dzięki pomocy jasnowłosej.
Miał lekkie wyrzuty sumienia, diabeł chyba w niego wstąpił, normalnie się tak nie zachowuje.
Przyśpieszył kroku, by dogonić Meg na korytarzu.
- Hej, zaczekaj! - zawołał
Dziewczyna nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem, a nawet zaczęła iść szybciej, by go zgubić.
Krzyczał jeszcze parę razy, a wszyscy uczniowie, których mijali, oglądali się za nim.
- Patrzcie, jakiego Snow robi z siebie idiotę! - skomentowali Ślizgoni z piątego roku, zapewne koledzy Meg - Zostaw ją, albo będziesz miał z nami do czynienia.
- Nie chcę jej nic zro... - odwrócił się, by im odpowiedzieć, i to był błąd...ponieważ wpadł prosto na Meg
- Uważaj - syknęła blondynka
Okazało się, że przed wejściem do Wielkiej Sali zrobił się mały korek.
Dziewczyna niefortunnie potknęła się i czyjąś nogę i wylądowałaby siedzeniem na kamiennej posadzce, gdyby niesamowity refleks Jona ją nie uratował. Złapał dziewczynę za łokieć i pociągnął do siebie. Ludzie, którzy dołączali do kolejki, unieruchomili ich w takiej pozycji.
- Jesteś chwilowo skazana na mnie - uśmiechnął się - Chciałem tylko powiedzieć, że przepraszam za dzisiaj - zrobił naprawdę skruszoną minę, przy której rozczulała się każda dziewczyna, nazywając go "uroczym".
{Meg?:3 Nie bij go XD}
Od Tiago CD Simona
Staliśmy w ciszy patrząc jedynie na siebie. Tak sobie teraz myślę. Albo mi się wydaje albo dziadek opowiadał mi o tym, że znał się bądź przyjaźnił - nie pamiętam zbytnio - z jakimś Malfoy’em. Westchnąłem.
- Tak w ogóle to Tiago Zabini jestem. Potomek Blaise’a Zabini’ego - powiedziałem i wyciągnąłem rękę w stronę chłopaka.
- Simon Malfoy. Jak już mówiłem potomek Draco Malfoy’a - odpowiedział i uścisnął moją rękę.
- Eh… Skoro oni postanowili się zmyć to idziesz ze mną na błonia? - zapytałem obojętnie.
Chłopak jedynie wzruszył ramionami. Westchnąłem i ruszyłem przed siebie. Simon powoli szedł obok mnie. Po chwili przeszliśmy przed drzwi wejściowe. W oddali widać było niewielki punkt. Chatka Hagrida. Postanowiłem przejść się do Zakazanego Lasu. Często tam przebywałem więc cóż… Dotarliśmy do linii lasu. Albo mi się wydawało albo chłopak zawahał się przez chwilę czy na pewno wchodzić. Jednak ruszył za mną. W końcu postanowiłem przerwać ciszę.
- Skoro już tak idziemy ciszy to może powiesz przynajmniej gdzie tak pędziłeś, że aż musiałeś na mnie wpaść? - zapytałem obojętnie, patrząc się w przestrzeń przed sobą.
<Simon?>
- Tak w ogóle to Tiago Zabini jestem. Potomek Blaise’a Zabini’ego - powiedziałem i wyciągnąłem rękę w stronę chłopaka.
- Simon Malfoy. Jak już mówiłem potomek Draco Malfoy’a - odpowiedział i uścisnął moją rękę.
- Eh… Skoro oni postanowili się zmyć to idziesz ze mną na błonia? - zapytałem obojętnie.
Chłopak jedynie wzruszył ramionami. Westchnąłem i ruszyłem przed siebie. Simon powoli szedł obok mnie. Po chwili przeszliśmy przed drzwi wejściowe. W oddali widać było niewielki punkt. Chatka Hagrida. Postanowiłem przejść się do Zakazanego Lasu. Często tam przebywałem więc cóż… Dotarliśmy do linii lasu. Albo mi się wydawało albo chłopak zawahał się przez chwilę czy na pewno wchodzić. Jednak ruszył za mną. W końcu postanowiłem przerwać ciszę.
- Skoro już tak idziemy ciszy to może powiesz przynajmniej gdzie tak pędziłeś, że aż musiałeś na mnie wpaść? - zapytałem obojętnie, patrząc się w przestrzeń przed sobą.
<Simon?>
środa, 4 maja 2016
Od Meg CD Jona
Bez słowa wzięłam się za część roboty która wydawała się dla mnie bardziej odpowiednia. W sumie to śmieszne że ja aż tak się do tego rwałam podczas gdy kilka dziewczyn z mojego roku piszczało i narzekało na ten "obrzydliwy" składnik. Jak one chcą zostać dobrymi czarownicami brzydząc się czegoś takiego?
Podczas gdy ja byłam pogrążona w swoich myślach i pracy chłopak trajkotał o czymś i śmiał się do siebie.
-Wiesz co nie radziłabym Ci mówić o czymś nie na temat. Snape jest bardzo uważny, a jestem pewna że nie chciałbyś by twój dom stracił kolejne punkty tak więc bądź cicho albo mów na temat lekcji.
-Jezu..czyli plotki czasem są prawdą.-mruknął jedynie.
Chwila moment, jakie plotki!? Na mój temat!?
-O czym ty mówisz?
-O niczym.
-Gadaj.
-Mówiłaś że mam nie mówić nie na temat..
-Gadaj. Natychmiast.-wysyczałam.
-Przestań bo mi jeszcze jad do oka wpadnie. A co do plotek to każdy już słyszał o tym jaka rygorystyczna jesteś.-powiedział.
-Wcale że nie!
I to był ogromny błąd. Profesor Snape w mgnieniu oka znalazł się przed naszą ławką. Czując na sobie jego straszliwe spojrzenie spuściłam wzrok.
-Minus dziesięć punktów dla Slytherinu. To nauczy Cię panno Willow trzymać język za zębami. Kto by się spodziewał po najlepszej uczennicy.-prychnął na koniec i łaskawie raczył odejść. Spojrzałam złowrogo na chłopaka siedzącego obok mnie, ledwo co powstrzymywał śmiech. Och ty..! Jeszcze się z Tobą policzę ty wywłoko!
(?)
Podczas gdy ja byłam pogrążona w swoich myślach i pracy chłopak trajkotał o czymś i śmiał się do siebie.
-Wiesz co nie radziłabym Ci mówić o czymś nie na temat. Snape jest bardzo uważny, a jestem pewna że nie chciałbyś by twój dom stracił kolejne punkty tak więc bądź cicho albo mów na temat lekcji.
-Jezu..czyli plotki czasem są prawdą.-mruknął jedynie.
Chwila moment, jakie plotki!? Na mój temat!?
-O czym ty mówisz?
-O niczym.
-Gadaj.
-Mówiłaś że mam nie mówić nie na temat..
-Gadaj. Natychmiast.-wysyczałam.
-Przestań bo mi jeszcze jad do oka wpadnie. A co do plotek to każdy już słyszał o tym jaka rygorystyczna jesteś.-powiedział.
-Wcale że nie!
I to był ogromny błąd. Profesor Snape w mgnieniu oka znalazł się przed naszą ławką. Czując na sobie jego straszliwe spojrzenie spuściłam wzrok.
-Minus dziesięć punktów dla Slytherinu. To nauczy Cię panno Willow trzymać język za zębami. Kto by się spodziewał po najlepszej uczennicy.-prychnął na koniec i łaskawie raczył odejść. Spojrzałam złowrogo na chłopaka siedzącego obok mnie, ledwo co powstrzymywał śmiech. Och ty..! Jeszcze się z Tobą policzę ty wywłoko!
(?)
wtorek, 3 maja 2016
Od Simona CD Tiago
Nie zwróciłm na niego uwagi.
- Mówiłem coś! - powiedział ten chłopak
- Doprawdy? - zapytałem drwiąco
- Ty też jesteś szlamą? - warknął. Zaczęło się robić nieprzyjemnie.
- Ja? Ja jestem potomkiem Draco Malfoy'a. A ty? - zapytałem o jego geny. Nie odpowiedział. Chłopak i dziewczyna, którzy z nim byli, powoli się wycofali i uciekli do zamku.
- "Mówiłm coś"! - powtórzyłem jego słowa z sarkazmem.
- Super. - powiedział cicho.
- Twoi znajomi właśnie sobie poszli. - powiedziałem.
- Zawsze tak jest. Nigdy nikt ze mną nie zostaje.
Poczułem, że ja mam tak jak on.
- Ja też tak mam.
Napięcie opadło.
<Wiem, beznajdzieja. Następnym razem lepiej będzie. Tiago?>
- Mówiłem coś! - powiedział ten chłopak
- Doprawdy? - zapytałem drwiąco
- Ty też jesteś szlamą? - warknął. Zaczęło się robić nieprzyjemnie.
- Ja? Ja jestem potomkiem Draco Malfoy'a. A ty? - zapytałem o jego geny. Nie odpowiedział. Chłopak i dziewczyna, którzy z nim byli, powoli się wycofali i uciekli do zamku.
- "Mówiłm coś"! - powtórzyłem jego słowa z sarkazmem.
- Super. - powiedział cicho.
- Twoi znajomi właśnie sobie poszli. - powiedziałem.
- Zawsze tak jest. Nigdy nikt ze mną nie zostaje.
Poczułem, że ja mam tak jak on.
- Ja też tak mam.
Napięcie opadło.
<Wiem, beznajdzieja. Następnym razem lepiej będzie. Tiago?>
Od Tiago
Kolejny nudny rok w tym budynku zwanym szkołą. Hogwart. Niby taka wspaniała szkoła, ale jakoś przyjmują do siebie szlamy i zdrajców krwi. Nadal nie rozumiem jak inni mogą ich tolerować. Położyłem rękę na stole i oparłem na niej głowę, skierowując swój wzrok na dyrektora szkoły. Siedziałem właśnie przy stole Slytherinu w Wielkiej Sali na rozpoczęciu roku szkolnego. Po moich bokach siedziała dwójka moich przyjaciół. Michael i Samantha. Znaliśmy się już od dzieciństwa za sprawą naszych rodziców. W końcu Tiara przydzieliła ostatniego ucznia. Dumbledore zaczął coś tam nawijać jednak nie słuchałem go.
~*~
Cała ceremonia i posiłek zakończył się. Razem z przyjaciółmi wyszliśmy jako jedni z ostatnich. Niby mieliśmy iść prosto do swoich dormitoriów jednak… Po co? Niech chciało mi się tam jeszcze wracać. Do tego musiałbym pewnie wysłuchiwać tych podekscytowanych dzieciaków co dopiero pierwszy raz tu są. Nie… To nie na moje nerwy.
- Michael. Samantha. Idziecie ze mną na błonia? Nie mam najmniejszego zamiaru słuchać paplaniny pierwszoroczniaków - powiedziałem obojętnie.
- Spoko - odpowiedzieli niemalże równocześnie.
Razem skierowaliśmy się w kierunku wyjścia. Nagle poczułem, że ktoś wpadł mi na plecy.
- Uważaj jak łazisz - warknąłem, odwracając się w kierunku sprawcy wydarzenia.
<Ktoś?>
~*~
Cała ceremonia i posiłek zakończył się. Razem z przyjaciółmi wyszliśmy jako jedni z ostatnich. Niby mieliśmy iść prosto do swoich dormitoriów jednak… Po co? Niech chciało mi się tam jeszcze wracać. Do tego musiałbym pewnie wysłuchiwać tych podekscytowanych dzieciaków co dopiero pierwszy raz tu są. Nie… To nie na moje nerwy.
- Michael. Samantha. Idziecie ze mną na błonia? Nie mam najmniejszego zamiaru słuchać paplaniny pierwszoroczniaków - powiedziałem obojętnie.
- Spoko - odpowiedzieli niemalże równocześnie.
Razem skierowaliśmy się w kierunku wyjścia. Nagle poczułem, że ktoś wpadł mi na plecy.
- Uważaj jak łazisz - warknąłem, odwracając się w kierunku sprawcy wydarzenia.
<Ktoś?>
Od Simona
Znowu te koszmary. Ta twarz. To Voldemort. Jak zwykle obudziłem się zlany potem. Wszyscy spali. Szybko się ubrałem. Wybrałem oczywiście to co zwykle, czyli czarną szatę. Zszedłem do pokoju głównego. Długo patrzyłm w ogień kominka. Nagle w ogniu pojawił się Voldemort. Przed rzuceniem zaklęcia powstrzymał mnie czyiś dotyk w ramię. Nie obejrzałem się za siebie. Znów śniłem na jawie. Kiedy to się skończy?!
- Wszystko dobrze? - zapytał pewien głos. Ni to chłopak ni dziewczyna. Taki głos mógł mieć zarówno chłopak i dziewczyna.
- Tak. - mruknąłem cicho i oparłem się o ramię fotela. Kiedy śniadanie?! Głodny byłem. Mijały minuty, kwadranse. W końcu dobiła godzina śniadania. Zszedłem sam i popatrzyłem z pogardą na stół Hufflepuffu. Sami idioci...
Zjadłem naleśniki z serem i wypiłem ciepłą herbatę. Zaraz potem ruszyłem na lekcje. Eliksiry. Snape był wyjątkowo wkurzony i odebrał Gryfonom kilka punktów. Wylądowałm w parze razem jakąś dziewczyną. Była dość miła, ale z Gryffindoru. Na serio była w porządku, ale moje serce należało do innej damy. Zupełnie innej dziewczyny. Gdy skończyła się lekcja, poszedłem pod salę od transmutacji.
<Jakiś ktoś? Pls dziewczyna!>
- Wszystko dobrze? - zapytał pewien głos. Ni to chłopak ni dziewczyna. Taki głos mógł mieć zarówno chłopak i dziewczyna.
- Tak. - mruknąłem cicho i oparłem się o ramię fotela. Kiedy śniadanie?! Głodny byłem. Mijały minuty, kwadranse. W końcu dobiła godzina śniadania. Zszedłem sam i popatrzyłem z pogardą na stół Hufflepuffu. Sami idioci...
Zjadłem naleśniki z serem i wypiłem ciepłą herbatę. Zaraz potem ruszyłem na lekcje. Eliksiry. Snape był wyjątkowo wkurzony i odebrał Gryfonom kilka punktów. Wylądowałm w parze razem jakąś dziewczyną. Była dość miła, ale z Gryffindoru. Na serio była w porządku, ale moje serce należało do innej damy. Zupełnie innej dziewczyny. Gdy skończyła się lekcja, poszedłem pod salę od transmutacji.
<Jakiś ktoś? Pls dziewczyna!>
Od Simona do Meg
To znów Hogwart. Znów dormitorium chłopięce w lochach. To Slytherin. Co prawda cieszyłem się, że tu trafiłem. Gdybym trafił do Hufflepuffu... Nawet nie chce o tym myśleć. To byłaby masakra. Szybko się ubrałem i zszedłem do pokoju głównego. Siedziała tam Meg i jej koleżanki. Na mój widok, przyjaciółki Meg westchnęły. Puściłem do nich oko a one jeszcze bardziej się uśmiechnęły. Usiadłem na fotelu i patrzyłem w kominek. Nic ciekawego. Nic się nie dzieje. No, coś się jednak dzieje. Meg została sama.
- Witaj Meg.
- Cześć Simon. Jak tam?
- Spoko. A tam?
- A dobrze.
Gdy doszła pora śniadania, zszedłem z Meg do Wielkiej Sali. Podszedłem do stołu Slytherinu. Zjadłem śniadanie i wypiłem sok. Zaraz potem poszedłem do lochów na eliksiry. Snape powitał Ślizgonów i od razu pogardził Gryfonami. Byłem w parze z Meg. Pokroiliśmy wszystko dokładnie i zamieniliśmy pare zdań.
<Meg? Brak weny. Następnym razem będzie lepiej>
- Witaj Meg.
- Cześć Simon. Jak tam?
- Spoko. A tam?
- A dobrze.
Gdy doszła pora śniadania, zszedłem z Meg do Wielkiej Sali. Podszedłem do stołu Slytherinu. Zjadłem śniadanie i wypiłem sok. Zaraz potem poszedłem do lochów na eliksiry. Snape powitał Ślizgonów i od razu pogardził Gryfonami. Byłem w parze z Meg. Pokroiliśmy wszystko dokładnie i zamieniliśmy pare zdań.
<Meg? Brak weny. Następnym razem będzie lepiej>
poniedziałek, 2 maja 2016
Od Jona CD Meg
Nie spodziewał się spotkać tu nikogo, a w szczególności dziewczyny Ślizgonów. Meg, chyba tak miała na imię. Kojarzył ją, bo mieli wspólne eliksiry, zawsze była tą najlepszą, Snape często ją chwalił.
- Oh, ja...przepraszam - odwrócił się z zakłopotaniem
- Co tu robisz? Jest bardzo wcześnie
- Myślałem, że tylko ja mam takie pomysły. Lubię się odprężyć po...przed zajęciami.
Dziewczyna już mu nie odpowiedziała, ale słyszał szelest ubrań za sobą.
- Już mogę? - zapytał uprzejmie
- Jasne. Śmiało, nie potraktuję cię drętwotą. Po to przecież szedłeś taki kawał.
- Tak w ogóle, mówią na mnie Jon, jestem z....
- Jesteś tym Gryfonem. I nie obchodzi mnie, jak masz na imię. - dziewczyna momentalnie stała się bardziej chłodna i wrogo nastawiona
Zarzuciła sobie torbę na ramię i, nie obdarzywszy go nawet krótkim spojrzeniem, odeszła w stronę zamku.
- To...do zobaczenia - zawołał za nią, ale odpowiedzi się nie doczekał
***
Było już prawie południe, Jon przyśpieszył kroku, by zdążyć do lochów na eliksiry. Dzisiaj miał je z rok młodszą klasą Ślizgonów. Niepotrzebny mu kolejny szlaban i punkty karne od Snape. Wpadł dosłownie w ostatniej chwili, została minuta do lekcji.
- Snow - nauczyciel zdawał się przeżuć jego nazwisko i wypluć je z pogardą - Minus dziesięć punktów dla... - spojrzał na zegarek i zmarszczył brwi.
Chłopak posłał mu śmiałe spojrzenie, mówiące "Nie tym razem" i usiadł do swojej ławki.
- Dzisiaj będziemy przyrządzać coś nadzwyczajnego. Otwórzcie książki na stronie piętnastej. Partnera musicie sobie dobrać ze Slytherinu.
Zdawało się, że Snape zrobił to celowo, jakby coś wiedział...Snape wie wszystko. Zawsze. Tego Jon nauczył się przez te pięć lat.
Oczywiście miał takie szczęście, że została mu jedynie jasnowłosa dziewczyna, którą poznał bliżej rano.
- Hej - uśmiechnął się do niej - Ja pokroję pijawki, a ty zabierz się za mięte pieprzową. Tak będzie szybciej.
Dziewczyna zignorowała go, biorąc w palce pijawkę.
{Meg?C:}
- Oh, ja...przepraszam - odwrócił się z zakłopotaniem
- Co tu robisz? Jest bardzo wcześnie
- Myślałem, że tylko ja mam takie pomysły. Lubię się odprężyć po...przed zajęciami.
Dziewczyna już mu nie odpowiedziała, ale słyszał szelest ubrań za sobą.
- Już mogę? - zapytał uprzejmie
- Jasne. Śmiało, nie potraktuję cię drętwotą. Po to przecież szedłeś taki kawał.
- Tak w ogóle, mówią na mnie Jon, jestem z....
- Jesteś tym Gryfonem. I nie obchodzi mnie, jak masz na imię. - dziewczyna momentalnie stała się bardziej chłodna i wrogo nastawiona
Zarzuciła sobie torbę na ramię i, nie obdarzywszy go nawet krótkim spojrzeniem, odeszła w stronę zamku.
- To...do zobaczenia - zawołał za nią, ale odpowiedzi się nie doczekał
***
Było już prawie południe, Jon przyśpieszył kroku, by zdążyć do lochów na eliksiry. Dzisiaj miał je z rok młodszą klasą Ślizgonów. Niepotrzebny mu kolejny szlaban i punkty karne od Snape. Wpadł dosłownie w ostatniej chwili, została minuta do lekcji.
- Snow - nauczyciel zdawał się przeżuć jego nazwisko i wypluć je z pogardą - Minus dziesięć punktów dla... - spojrzał na zegarek i zmarszczył brwi.
Chłopak posłał mu śmiałe spojrzenie, mówiące "Nie tym razem" i usiadł do swojej ławki.
- Dzisiaj będziemy przyrządzać coś nadzwyczajnego. Otwórzcie książki na stronie piętnastej. Partnera musicie sobie dobrać ze Slytherinu.
Zdawało się, że Snape zrobił to celowo, jakby coś wiedział...Snape wie wszystko. Zawsze. Tego Jon nauczył się przez te pięć lat.
Oczywiście miał takie szczęście, że została mu jedynie jasnowłosa dziewczyna, którą poznał bliżej rano.
- Hej - uśmiechnął się do niej - Ja pokroję pijawki, a ty zabierz się za mięte pieprzową. Tak będzie szybciej.
Dziewczyna zignorowała go, biorąc w palce pijawkę.
{Meg?C:}
Od Meg CD Jona
Ten poranek nie był dla mnie zbyt przyjemny. Po raz kolejny miałam koszmar..wszędzie były węże, pełzały po mnie i chciały mnie udusić. Dziwny sen jak na kogoś kto przynależy do domu którego wąż jest symbolem.
Nie było sensu dalej zmuszać się do spania więc postanowiłam udać się na spacer. Ale gdy przechodziłam obok jeziora..cóż..skończyło się na tym że wpadł mi do głowy pomysł pływania w jeziorze. Jako że nie było nikogo w pobliżu, rzecz jasna oprócz małych zwierzątek żyjących w krzakach, postanowiłam pływać w bieliźnie. W końcu nie będę w ubraniach! Mimo iż byłoby to bardziej stosowne.
Tak więc rozebrałam się do swojej koronkowej, białej bielizny. Złożyłam ubrania i ułożyłam je na kamieniu niedaleko po czym wskoczyłam do wody. Zanurkowałam i po chwili wynurzyłam się na powierzchnię. Odgarnęłam mokre włosy z czoła.
-Od razu lepiej.-uśmiechnęłam się do siebie.
Dryfowałam spokojnie na powierzchni rozkoszując się ciszą i spokojem.
Zamknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w śpiew ptaków. Co do godziny, wydaje mi się że było coś po 6 ale nie jestem pewna.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki.
Otworzyłam natychmiast oczy i spojrzałam się w stronę skąd dochodził dźwięk. Moim oczom ukazał się chłopak. Widziałam go już kilka razy na korytarzu, wydaje mi się że jest z Gryffindoru. Kiedy zobaczył mnie stanął jak słup soli i nie wykrztusił z siebie ani słowa. Brak wychowania, nawet się nie wycofał bym mogła się ubrać!
Podpłynęłam do brzegu i wyszłam z wody.
-Czy naprawdę każdy chłopak musi być taki..-westchnęłam cicho i spojrzałam na intruza.-No i na co się gapisz zboczeńcu? Ładnie to tak stać i patrzyć bezkarnie na kobiece krągłości?
(Jon?)
Nie było sensu dalej zmuszać się do spania więc postanowiłam udać się na spacer. Ale gdy przechodziłam obok jeziora..cóż..skończyło się na tym że wpadł mi do głowy pomysł pływania w jeziorze. Jako że nie było nikogo w pobliżu, rzecz jasna oprócz małych zwierzątek żyjących w krzakach, postanowiłam pływać w bieliźnie. W końcu nie będę w ubraniach! Mimo iż byłoby to bardziej stosowne.
Tak więc rozebrałam się do swojej koronkowej, białej bielizny. Złożyłam ubrania i ułożyłam je na kamieniu niedaleko po czym wskoczyłam do wody. Zanurkowałam i po chwili wynurzyłam się na powierzchnię. Odgarnęłam mokre włosy z czoła.
-Od razu lepiej.-uśmiechnęłam się do siebie.
Dryfowałam spokojnie na powierzchni rozkoszując się ciszą i spokojem.
Zamknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w śpiew ptaków. Co do godziny, wydaje mi się że było coś po 6 ale nie jestem pewna.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki.
Otworzyłam natychmiast oczy i spojrzałam się w stronę skąd dochodził dźwięk. Moim oczom ukazał się chłopak. Widziałam go już kilka razy na korytarzu, wydaje mi się że jest z Gryffindoru. Kiedy zobaczył mnie stanął jak słup soli i nie wykrztusił z siebie ani słowa. Brak wychowania, nawet się nie wycofał bym mogła się ubrać!
Podpłynęłam do brzegu i wyszłam z wody.
-Czy naprawdę każdy chłopak musi być taki..-westchnęłam cicho i spojrzałam na intruza.-No i na co się gapisz zboczeńcu? Ładnie to tak stać i patrzyć bezkarnie na kobiece krągłości?
(Jon?)
Od Jona
Biegnie, najszybciej jak tylko potrafi. Słyszy pośpieszne kroki, jest tuż tuż. Wbiega po krętych schodach wieży, ciemność nie przeszkadza mu w pokonywaniu kolejnych stopni. Niebo przeszywa piorun, oświetlając balkon i kobietę ubraną w czerń.
- Nie! Nie, nie.... - krzyczy
- Oh, moja słodka....muszę - powiedział ze sztucznym smutkiem
- Błagam...
On tylko uśmiechnął się, zbliżył się do kobiety na odległość dwóch kroków i wyciągnął różdżkę.
- Avada Kedavra!
Kobieta wypadła przez balustradę, burza zagłuszyła dźwięk łamanych kości.
-Żegnaj - powiedział beznamiętnie.
***
Obudził się zlany potem, usiadł na łóżku i oparł łokcie na kolanach. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Dormitorium Gryfonów. Odetchnął z ulgą. Ten sen śnił mu się co noc, odkąd zaczął szósty rok w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wcielał się w mężczyznę, bezlitosnego zabójcę...za każdym razem myślał, że to nie sen, tylko rzeczywistość. Kobieta....wydawała mu się znajoma.
Ubrał się i zszedł po schodach do pokoju wspólnego, który o tak wczesnej godzinie był pusty. Postanowił dla odprężenia wybrać się nad jezioro przed lekcjami, by popływać.
Jon stanął przed Grubą Damą, która także jeszcze spała.
- Ekhem - odchrząknął głośno
- Co się dzieje?! Oh, to ty Jon - uspokoiła się na widok białowłosego - No szybciutko, przechodź.
Bez problemu dostał się na parter, schody nie robiły kłopotów, chyba cały zamek jeszcze śpi.
Ledwo o tym pomyślał, drzwi po lewej uchyliły się i stanął w nich Filch, koszmar każdego ucznia. Szybko schował się do składziku na miotły, bezpiecznie przeczekał, aż zagrożenie sobie pójdzie, i wślizgnął się na dziedziniec, potem kamiennym mostem i już znalazł się na błoniach.
Kierował się na południe, w stronę jeziora. Gdy był prawie na miejscu, usłyszał pluskanie wody.
Okazało się, że nie tylko on postanowił sobie popływać.
{Ktoś?}
- Nie! Nie, nie.... - krzyczy
- Oh, moja słodka....muszę - powiedział ze sztucznym smutkiem
- Błagam...
On tylko uśmiechnął się, zbliżył się do kobiety na odległość dwóch kroków i wyciągnął różdżkę.
- Avada Kedavra!
Kobieta wypadła przez balustradę, burza zagłuszyła dźwięk łamanych kości.
-Żegnaj - powiedział beznamiętnie.
***
Obudził się zlany potem, usiadł na łóżku i oparł łokcie na kolanach. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Dormitorium Gryfonów. Odetchnął z ulgą. Ten sen śnił mu się co noc, odkąd zaczął szósty rok w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wcielał się w mężczyznę, bezlitosnego zabójcę...za każdym razem myślał, że to nie sen, tylko rzeczywistość. Kobieta....wydawała mu się znajoma.
Ubrał się i zszedł po schodach do pokoju wspólnego, który o tak wczesnej godzinie był pusty. Postanowił dla odprężenia wybrać się nad jezioro przed lekcjami, by popływać.
Jon stanął przed Grubą Damą, która także jeszcze spała.
- Ekhem - odchrząknął głośno
- Co się dzieje?! Oh, to ty Jon - uspokoiła się na widok białowłosego - No szybciutko, przechodź.
Bez problemu dostał się na parter, schody nie robiły kłopotów, chyba cały zamek jeszcze śpi.
Ledwo o tym pomyślał, drzwi po lewej uchyliły się i stanął w nich Filch, koszmar każdego ucznia. Szybko schował się do składziku na miotły, bezpiecznie przeczekał, aż zagrożenie sobie pójdzie, i wślizgnął się na dziedziniec, potem kamiennym mostem i już znalazł się na błoniach.
Kierował się na południe, w stronę jeziora. Gdy był prawie na miejscu, usłyszał pluskanie wody.
Okazało się, że nie tylko on postanowił sobie popływać.
{Ktoś?}
Subskrybuj:
Posty (Atom)